12 wersów. Zacznę...

Budzę się spocony nad rankiem, śnią mi się straszne rzeczy
Nie mogę ich wytłumaczyć, rzadko są to jakieś miłe treści
Jednak zazwyczaj widzę odjeżdżającą karawanę i swój nagrobek
Padam więc na kolana i modlę się do Pana, o życie dobre
Nie otrzymuję odpowiedzi na me modlitwy, więc popadam we frustrację
Wydzwaniam do kumpli w poszukiwaniu wsparcia, więc co tam bracie?
"Śni mi się horror, nad którym nie potrafię zapanować, potrzebuję pomocy,
Widzę tam karawanę oraz śmierć, która wciąż zagląda mi w oczy
Więc powtarzam sobie, że chodźbym szedł ciemną drogą, zła się nie ulęknę
Nie upadnę i to ja będę walić w afrykański pogrzebowy bębnen!"
Następnego dnia uświadamiam sobie, że zostałem na świecie sam
Nie ma ludzi, nie ma zwierząt, więc wychodzę i kieruję się ku wyjścia bram...